http://gbp.kozacom.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slider_gora.1gk-is-106.jpglink
http://gbp.kozacom.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slider_gora.gbpkochanowicegk-is-106.jpglink
http://gbp.kozacom.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slider_gora.gbpkochcicegk-is-106.jpglink
http://gbp.kozacom.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slider_gora.gbplubeckogk-is-106.jpglink
http://gbp.kozacom.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slider_gora.ksiazka1gk-is-106.jpglink
http://gbp.kozacom.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/slider_gora.ksiazki2gk-is-106.jpglink
http://gbp.kozacom.pl/modules/mod_image_show_gk4/cache/pexels-engin-akyurt-2952871gk-is-106.jpglink
«
»

ksiazkawydana

  bip

 
  nprc
 
     rodo
Polityka prywatności i cookies 

otwarte

Poniedziałek   08:00 - 16:00

Wtorek            10:00 - 18:00

Środa              12:00 - 16:00

Czwartek          10:00 - 18:00

Piątek              10:00 - 18:00

Pierwsza i druga Sobota miesiąca         08:00 - 12:00

 

Godziny otwarcia w filiach

> Kochcice      > Lubecko

Pn 11:30-17:30        Pn 13:00-17.00

Wt 11:30-17:30       Wt 13:00-17.00

Śr 10:00-13:00        Śr 11.00-13.00

Czw 11:30-17:30    Czw 14:00-18.00

Pt 11:30-17:30         Pt 13:00-17.00

 

prasa

                    

     Darmowy internet WIFI

                    

Możliwość wydruku oraz ksero

Licznik odwiedziń Strony Biblioteki 

Darmowy licznik odwiedzin
 

 

 

Bajka


W warsztacie dziadka
Pola i Wojtek uwielbiali przyjeżdżać do dziadków na wakacje.
Dziadek Franciszek i babcia Anna mieszkali pod lasem na krańcu
Katowic, w domu z czerwonej cegły. Dzieci mogły całymi dniami
bawić się w starym ogrodzie i niebieskiej altanie.

Starziki nazywali
ją modrą laubą. Obok dziadek miał swój warsztat stolarski,
w którym wyczarował z drewna istne cuda: boćka na jednej
nodze, pajacyka w kolorze jakli, krasnoludy w czerwonych
czapach. Tego lata strugał jednak coś zupełnie innego.
- Dziadku, a zrobisz mi łuk? - znienacka do warsztatu wpadł
zdyszany Wojtek, bo tarzał się po ogrodzie z ukochanym
owczarkiem Nikusiem.
- Zrobię ci kuszę, taką jaką miał Wilhelm Tell. Pódź na klina -
dziadek odłożył dłuto na bok i posadził wnuczka na kolanach -
Pamiętasz? Mówiłem ci o nim w zeszłym roku!
- To ten, który musiał zestrzelić jabłko z głowy swojego synka
jedną strzałą? Tak, zrób mi! Zrób! - Krzyknął i odwrócił głowę
w kierunku drzwi, w których pojawiła się jego siostra - Pola!
A dziadek mi zrobi kuszę!
- Dziadku, przecież obiecałeś zrobić Gandalfa, który będzie
strzegł naszej lauby - Pola wskoczyła dziadkowi na drugie kolano.
- Kuszę Wilhelma Tella! To mnie dziadek najpierw obiecał!
- Gandalfa! Z taką wielką… dziadku jak to się nazywa, co on ma
w ręce?
- Po naszymu - kryja! Kryka! Kryjom lejom - mruknął do siebie pod
nosem.
- Kryka miała być dla mnie dziadku - w drzwiach pojawiła się
babcia, a obok szczekał zadowolony Nikuś - Chodźcie do domu,
obiad już gotowy!
3
- Wszystko będzie zrobione, ale najpierw muszę dostrugać trzecie
skrzydło - wziął do ręki podłużny kawał drewna, prawie tak wielki
jak drzwi.
- Trzecie skrzydło? - krzyknęli wszyscy jednocześnie.
- Który ptak ma trzy skrzydła? - zrobił wielkie oczy Wojtek.
- O, rety! - zdążyła tylko wykrztusić Pola, bo odsłoniła zasłonę, za
którą stały już gotowe dwa skrzydła.
- A dlaczego masz takie duże skrzydła? - zapytała babcia, mrużąc
oko.
- Żebym mógł ze smakiem zjeść twój pyszny obiad - roześmiał się
dziadek i objął babcię - chodźmy do stołu, tam wam wszystko
opowiem.
4
W izbie przy stole
Babcia Anna nawarzyła żuru! I to z mostkiem z kartofli. Wiedziała,
że wnuki lubią taką zabawę, a w dodatku dobrze się pożywią.
A ziemniaki u babci mają taki prawdziwie żółty kolor jak kanarek,
który dreptał sobie w klatce.
- Dziadku, ale powiedz nareszcie, dlaczego trzy skrzydła? - Pola
skończyła jeść zupę z jednej strony żurowego mostka i zabierała
się za drugą.
- Babciu, czy mogę prosić o dokładkę - Wojtek na chwilę zerknął
na babcię, ale po chwili przeniósł pytający wzrok na dziadka.
- Oczywiście niy ma ptoków, co mają trzi skrzidła - dziadek spojrzał
badawczo na wnuki - ale można by powiedzieć, że sto lat temu to
nasz Śląsk uniósł się do lotu na trzech skrzydłach.
- Jak to się uniósł? - Wojtek próbował to sobie wyobrazić i niemal
zatrzepotał rękami - Jak ptak?
- Tak. Prawie jak nasz kanarek, gdyby go wypuścić z klatki -
powiedziała babcia, wskazując na kąt izby.
- To nasz Śląsk był w klatce? - zapytała Pola, patrząc na kanarka
i pomyślała, że kiedyś musi go wypuścić na wolność.
- Tak jakby - powiedział dziadek - przez wiele wieków Ślązacy
czuli się u siebie zamknięci jak w więzieniu, bo królowie, którzy tu
panowali, traktowali ich jak niewolników; kazali im ciężko
pracować, nieraz na kolanach, od rana do wieczora, a nawet
w nocy, w ponurych kopalniach i rzadko pozwalali im wracać do
domu. W końcu górnicy się rozzłościli i chcieli się uwolnić od
okrutnych władców.
- Dziadku, ale przecież nasz kanarek potrafiłby odlecieć na dwóch
skrzydłach - Pola uniosła się na palcach.
5
- Ale nasi powstańcy musieli długo i ciężko walczyć, a największa
bitwa rozegrała się na Górze św. Anny. Dwa razy pokonywali ich
okrutni wojownicy, ale za trzecim razem śląskim rycerzom udało
się powstać.
- Hura! Udało się! - krzyknął Wojtek, odsunął pusty talerz
i podszedł do dziadka, który wziął do ręki fotografię.
- To mój dziadek, miał na imię Paweł i był właśnie takim dzielnym
rycerzem, który aż trzy razy chwytał za broń.
- Czyli mój pra… pradziadek?
- Brawo!
- A tam z tyłu jest Spodek, tam byliśmy na lodowej rewii -
dołączyła do brata Pola.
- A widzicie, co jest z przodu moje kochane wnuki?
- Jakieś wielkie czarne słupy? - mrużył oczy Wojtek, bo promienie
słońca przedarły się akurat przez okno - A ludzie obok tacy
malutcy…
- Słupy? A przyjrzyjcie się uważniej…
- Ile ich jest? - za plecami wnuków stanęła babcia Anna
- Trzy, ale… - krzyknęła olśniona Pola - przecież to trzy skrzydła.
- Brawo Pola! - babcia pogłaskała ją po głowie - i dziadek właśnie
kończy strugać miniaturę pomnika z trzema skrzydłami
z centrum Katowic, bo go o to farorz poprosił, żeby mogła stanąć
w kościele. Mamy przecież rocznicę powstań!
- Tak, wybierzemy się tam wspólnie na wycieczkę!
- Dziadku, a nasz prapradziadek strzelał z kuszy, jak ten Tell? Ma
taki kapelusz…
- Nie Wojtku, z flinty, z takiej strzelby, jakiej używa się na
polowaniach. Wtedy już nie używano kuszy.
6
- A mogę ją zobaczyć?
- Flinty już u nas nie ma. Ale w starym kufrze na strychu mamy
inne skarby.
- Co?! I ty nam jeszcze tych skarbów nie pokazałeś...? - Pola
popatrzyła na dziadka z wyrzutem.
- Dziadku... - Wojtkowi zaświeciły się oczy - musimy, musimy tam
iść.
- Ale moje skrzydła… - westchnął dziadek.
- No przecież same nie odlecą - powiedziała babcia i założyła
fartuch - idźcie, a ja tu trochę posprzątam.
- Dziadku, teraz!!! Prosimy!
- Dobra, idymy na wiyrch.
7
Na starym strychu
- Ale tu fajnie - krzyknęła Pola, rozglądając się po strychu.
Było tu mnóstwo zakurzonych skrzyń, jakaś wielka beczka,
ogromne stare radio, dziwny rower z jednym wielkim kołem, ale
nie było…
- Dziadku, gdzie ten kufer ze skarbami? - Wojtek zaglądał
w kolejny zakamarek.
- Mówiłeś, że gdzieś tu jest…
- Kufer jest w specjalnej skrytce - w szranku.
- W szranku…? W szranku - Pola uśmiechała się do dziadka
i podeszła do okna.
- Nie, w szranku to znaczy w ścianie…? Za obrazem?
- Nie, dzieci. To znaczy w magicznej szafie!
Dziadek skierował się w stronę najciemniejszego kąta na strychu.
Stała tam wielka drewniana szafa.
- Jak w Narnii! - zapiszczała z uciechy Pola
- Tam jest przejście do innego świata, dziadku? - Wojtek patrzył
na niego oczarowany.
- Tak! Tak można powiedzieć - cofniemy się o sto lat.
Wszedł do szafy. U góry był maleńki, niewidoczny uchwyt.
Dziadek coś przekręcił i ścianka szranku otwarła się szeroko.
- Czy tam jest przejście?
- Czekaj, ja byłam pierwsza!
8
- Czy to prawdziwy karabin?
- Nie, zrobiłem drewnianą kopię, a prawdziwą flintę oddałem do
Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach.
- To ja tam chcę pójść! A tu na tym zdjęciu, ten pan ma taki
kapelusz jak Wilhelm Tell. Jak prapradziadek.
- Dzieci, nie przepychajcie się, tu jest tylko ta mała skrytka.
- Nie ma przejścia - westchnęła Pola.
- Ale jest kufer - szepnął Wojtek.
Rzeczywiście, w skrytce stał wielki kufer z żelaznymi klamrami.
- To jest skrytka waszego prapradziadka. Kiedy po pierwszym
powstaniu, czyli po tym, jak Ślązacy po raz pierwszy machnęli
wielkim skrzydłem, Niemcy zaczęli przeszukiwać dom, szukać
broni i dokumentów, dziadek Paweł właśnie tu urządził schowek.
9
- Czy to też nasz krewny?
- Nie, ale to ktoś bardzo ważny dla Śląska, najważniejszy chyba. To
nasz… Gandalf - czarodziej, który zwrócił Polsce Górny Śląsk.
Wojciech Korfanty.
- Miał na imię tak jak ja!
- Właśnie!
- Ale z taką laską jak Gandalf - zauważyła Pola.
- To kryja, tak ją tu nazywali. Tym też walczono z przeciwnikiem.
Dziadek zrobił nagły zamach kijem aż jakaś puszka spadła na
ziemię. Wysypały się z niej gwoździe.
- Myślałem, że to złoto - westchnął ciężko Wojtek.
- Ślązacy walczyli o skarb, prawdziwy skarb, jakim była wolność,
była jak złoto. Powstańcy mieli taki okrzyk: „Kryjom lejom”.
- Walczyli tak jak Gandalf Biały z Sarumanem.
- No prawie - zaśmiał się dziadek.
- A ten piesek? Zupełnie jak nasz Nikuś.
- To owczarek Korfantego. Zawsze bronił swojego pana przed
złymi ludźmi. Wystarczyło, że pan Wojciech podniósł rękę, a już
rzucał się na przeciwnika.
- Ale fajne mam imię - Wojtek podniósł głowę wysoko do góry.
- A ja mam takie imię, którego na pewno nie miała żadna
bohaterka!
10
- Ale co ty opowiadasz, Polu. Czekaj… - zaczął grzebać
w kufrze, po czym wyciągnął wielki portret ślicznej dziewczyny -
Przeczytaj podpis.
- Po-la Ma-cie-jow-ska. Ona też walczyła na kije?
- Nie. Ale Pola Maciejowska była najlepszą kurierką Korfantego.
Kiedy Pan Wojciech miał jakiś ważny rozkaz do przekazania
i chciał, żeby ktoś się prześlizgnął na drugi koniec miasta, zawsze
wybierał Polę. Ta wsiadła na rower i mknęła jak błyskawica.
Robiła to najszybciej.
11
- To i ja będę taką bohaterką.
- Tak, i ty Polu, i ty Wojtku - jesteście bohaterami, bo znaleźliście
skrytkę powstańców.
- Hura! - krzyknęły uradowane dzieci - Jesteśmy bohaterami!
- Dziadku Franku! Wychodź już ze szranku! - usłyszeli z dołu
śmiech babci Anny.
- Chodźmy już na dół, bo robi się ciemno - dziadek odwrócił
głowę, ale nie zauważył wnuków - Dzieci, to nie pora na
chowanego.
Pola i Wojtek niechętnie wychylili głowy zza szafy.
- Dziadku, a przyjdziemy tu jeszcze? - zapytał Wojtek.
- No pewnie.
- Ale i pojedziemy na wycieczkę do Katowic- zmrużyła oczy Pola
- obiecałeś.
- Oczywiście. Pojedziemy!
12
Na spacerze w Katowicach
Wakacje upływały szybko. Dziadek Franek i babcia Anna pewnej
niedzieli wzięli Polę i Wojtka na wycieczkę. Tak! Dotrzymali
obietnicy! Zaplanowali przejście przez centrum Katowic, szlakiem
powstańców.
- Ale te skrzydła ogromne! - krzyknęła Pola, zadzierając głowę do
góry.
- A pamiętacie, dlaczego aż trzy skrzydła? - dziadek przystanął
niżej, bo się z babcią nieco zasapali, wchodząc pod górę.
- No, bo były trzy śląskie powstania - krzyknął Wojtek - A nasz
prapradziadek we wszystkich trzech wziął udział!
- I pomagała mu Pola! Była kurierką i superszybko jeździła na
rowerze - Pola zerknęła na chodnik poniżej - a kupicie mi taką
samojezdną hulajnogę?
- Jak będziesz starsza i grzeczna... - pokiwała głową babcia.
- Ja już jestem starsza! - krzyknęła Pola - A dzisiaj Pola-kurierka
frunęłaby na takiej hulajnodze.
- Ale ważniejszy był Wojciech Korfanty! - powiedział Wojtek
i rozejrzał się za pieskiem - Nikuś, do nogi!
- A właśnie, pójdziemy przez rynek pod pomnik Korfantego -
dziadek wskazał laską dalszą drogę.
- A na rynku są pyszne lody. Kupisz mi babciu, prawda?
13
- Kupię, kupię. I tobie, i Wojtusiowi... - pokiwała głową babcia,
a widząc pytające spojrzenie dziadka, dodała - no i tobie też,
Francik. Wiem, truskawkowe…
Kiedy stanęli na rynku przed Teatrem Śląskim, a każdy miał już
w ręce swoje ulubione lody, dziadek wskazał miejsce na szczycie
schodów.
- O, stąd przemawiał Korfanty, kiedy do miasta weszło polskie
wojsko. Wtedy Katowice stały się polskim miastem i stolicą
Górnego Śląska. A jak krzyknął „Niech żyje Polska!” - rzucił
melonik bardzo wysoko w górę - dzieci popatrzyły w przepiękne,
błękitne niebo - dziadek Paweł chwycił go i chciał mu oddać, ale
pan Wojciech powiedział dziadkowi, to znaczy waszemu
prapradziadkowi, żeby wziął go sobie na pamiątkę. W nagrodę za
wierną służbę.
- A nie ma go na naszym strychu? - zaciekawiła się Pola. Wojtek
patrzył na przejeżdżający tramwaj.
- Tramwaj Karlik - wskazała babcia na czerwony pojazd - Ładny,
prawda?
- Ja go nie znalazłem - dziadek spojrzał ostrzegawczo na babcię
i Wojtka - Ale może wam się uda. Ponoć dziadek Paweł potrafił
z niego wyciągać po trzy hazoki!
14
- Co? Ha-zu-ki? - powtórzył Wojtek - To ta japońska rakieta?
- Hazoki to po naszemu zające. Oj, musimy się kiedyś pouczyć
razem śląskiego - dziadek spojrzał znacząco na babcię Annę -
Trzy hazoki. A każdy… w innym kolorze.
- A to już Franciku są bery i bojki - babcia pociągnęła go za rękaw.
- To jest taka rodzinna historyjka. Dziadek Paweł pisał pamiętnik
i stąd to wszystko wiem. Chodźmy pod pomnik Korfantego.
- Ale on nie ma na głowie tego kapelusza! - Wojtek zdążył obiec
pomnik trzy razy, kiedy tylko przybyli na miejsce.
- No przecież ci powiedziałem, że dostał go dziadek Paweł.
Babcia się zaśmiała.
- A dlaczego on tak wygląda, jakby wychodził spod ziemi? - Pola
zaczęła podskakiwać, bo próbowała chwycić listek, który przywiał
wiatr - Bo on się tu urodził, tu wyrósł, jak wyrasta drzewo z ziemi.
I tu dorastał. Tak jak wy. Dlatego tak go rzeźbiarz przedstawił.
- A ty dziadku umiałbyś wyrzeźbić takiego Korfantego z drewna?
- zapytała Pola.
- A chyba też bym takiego wyrychtowoł.
- Dziadek wszystko potrafi - krzyknął Wojtek - ja już to dawno
wiem.
- A Pola? - zapytała nagle wnuczka.
- Żeby pójść śladami Poli, musielibyśmy pojechać do Bytomia, bo
tam Korfanty miał swój sztab i tam też była ona! - dziadek
wskazał ręką na przystanek autobusowy - Ale na dzisiaj to już
wszystko, drogie dzieci.
15
- I jeszcze pojechalibyśmy na Górę św. Anny, żeby opowiedzieć
Poli i Wojtkowi o największej bitwie powstańczej - dorzuciła
babcia.
- Oczywiście, że tam pojedziemy... - pokiwał głową dziadek – ale
chyba następnym razem, dobrze, dzieci?
16
17
Słowniczek
Starziki - dziadkowie
Modro lauba - niebieska altana, błękitny ganek
Jakla - kaftan, bluza
Pódź na klina - siądź mi na kolana
Kryjom lejom - „bić kijami!”; okrzyk powstańców w czasie walk z
przeciwnikiem
Nawarzić żuru - ugotować żurek
Kanarek - ptak wykorzystywany przez górników w kopalni; stroszył pióra
przed zbliżającym się wybuchem
Ptok - ptak
Trzi skrzidła - trzy skrzydła
Farorz - proboszcz
Idymy na wiyrch - idziemy na górę
W szafie; szrank - szafa
Flinta - strzelba
Kryja - laska, kij
Francik - Franek (zdrobnienie od Franciszek)
Karlik - Karolek (zdrobnienie od Karol); także nazwa tramwaju
niskopodłogowego kursującego w województwie śląskim
Hazok - zając
Bery i bojki - opowiastki i bajeczki
Wyrychtować - przygotować
Zadania
Zad. 1. Rozwiąż krzyżówkę.
1. Ptak wykorzystywany przez górników w kopalni; stroszył pióra przed
zbliżającym się wybuchem.
2. W tym mieście znajduje się Muzeum Powstań Śląskich.
3. Była nią Pola Maciejowska.
4. Rodzaj strzelby wykorzystywanej w powstaniach; dziadek Franek oddał
ją do muzeum.
5. Miejsce największej bitwy powstańczej.
6. Setna … powstań śląskich.
7. Bohaterowie wydarzeń z lat 1919-1921.
8. Najbardziej rozpoznawalny pomnik poświęcony powstaniom; znajduje
się w Katowicach.
HASŁO: ..................................................................................................
18
Zad. 2. Znajdź i wykreśl wyrazy używane w śląskim dialekcie
w wypowiedziach babci i dziadka.
19 20
Zad. 3. Pomóż dzieciom znaleźć drogę do Pomnika Powstańców
Śląskich.
21
A czy Tobie uda się dojść do Pomnika Powstańców Śląskich?
Wybierz się na spacer po Katowicach śladem Poli i Wojtka!
Odwiedź zaznaczone na mapie punkty.
Biblioteka Śląska jest instytucją kultury Samorządu Województwa Śląskiego
ISBN 978-83-64210-80-8

POLA, WOJTEK I TRZY SKRZYDŁA
Historia o powstaniach śląskich dla dzieci.
KATOWICE 2020
Instytut Badań Regionalnych
Biblioteki Śląskiej w Katowicach
Katowice 2020
Redakcja:
Beniamin Czapla
Michał Garbacz
Julia Rott-Urbańska
dr Krystian Węgrzynek
Oprawa graficzna:
Beniamin Czapla
Karolina Janus
Recenzje:
dr hab. Ewa Ogłoza
prof. dr hab. Dariusz Rott
prof. dr hab. Jolanta Tambor
Druk i oprawa:
Biblioteka Śląska w Katowicach
ISBN 978-83-64210-80-8
Instytut Badań Regionalnych
Biblioteki Śląskiej w Katowicach

GMINNA BIBLIOTEKA PUBLICZNA

         W KOCHANOWICACH

 

ul. Lubliniecka 5
42-713 Kochanowice
woj. śląskie
tel. (34) 353 31 35